21 lipca 2014

Mój pierwszy film obejrzany po szwedzku

Obejrzałam już godziny reklam, vlogów, przepisów, tutoriali, transmisji telewizyjnych i seriali. Przyszedł czas na kolejny krok w nauce języka - obejrzenie filmu po szwedzku.



Jaki film wybrać?

Od początku założyłam jedno - będzie to film animowany. Dlaczego to dobry wybór?

  • proste słownictwo, brak slangu czy przekleństw
  • Poziom słownictwa dopasowany do dzieci. Na pewno nie znajdziemy tu wyszukanych terminów ani słownictwa specjalistycznego. Raczej nie usłyszymy też skomplikowanych metafor czy gry słowem, gdyż są to rzeczy zbyt skomplikowane dla dzieci.

  • ważna akcja, nie dialogi
  • Pamiętacie Krecika? Był to serial bez słów, a jednak twórcom udało się przedstawić w nim wiele wciągających historii. Same słowa nie są aż tak ważne, albo raczej o wiele mniej ważne niż to co się dzieje na ekranie.

  • muzyka, kolory, światło, wygląd postaci
  • To wszystko przekazuje tyle informacji! Można ten punkt odnieść do filmów ogółem, ale musicie przyznać, że w przypadku filmów dla dzieci (a animowanych to już w ogóle) jest to podkręcone do granic przyzwoitości. Kiedy ma się stać coś złego, żywe kolory zmieniają się w szarości, kiedy postacie się smucą, z głośników rozlegają się rzewne dźwięki skrzypiec, jeśli ktoś jest radosny, nierzadko intonuje numer musicalowy.

  • wyraźne dialogi
  • Według moich obserwacji im poważniejszy film tym więcej szeptania, mówienia półgłosem i mamrotania. Nie w filmach dla dzieci!

  • długość
  • To też plus. Mój film miał niecałe 90 minut. Nie za długo, nie za krótko. Wystarczająco, by zbudować interesującą fabułę, ale nie na tyle długo, by zacząć nerwowo zerkać na zegarek i odliczać minuty do końca.



Skąd brać filmy?

Ostatnio Janusz z Językowej Oazy pisał jak oglądać filmy za darmo lub za grosze. Ja osobiście udałam się do miejskiej biblioteki, a dokładniej do filii multimedialnej będącej wypożyczalnią DVD, audiobooków i innych dóbr kultury.

Przed pójściem tam miałam określone wymagania: miałam wybrać film długometrażowy (nie serial) z szwedzką wersją językową i/lub napisami w języku szwedzkim. Miałam w głowie kilka tytułów popularnych filmów wydanych w ostatnich kilku latach. Sądziłam, że nie będę mieć problemów ze znalezieniem czegoś odpowiedniego. Jakże się myliłam!

Chociaż miałam przed sobą jakieś trzy metry bieżące płyt, znalezienie odpowiedniej nie było takie łatwe. Część z DVD to były produkcje polskie lub/i seriale. Największe hity były, co mogłam przewidzieć, wypożyczone.

Sądzicie, że każdy film na DVD ma pierdyliard wersji językowych? Tak się wydaje tylko na pierwszy rzut oka. Kiedy szukamy określonego, niezbyt popularnego, języka, nie jest już tak różowo. Wydaje się, że w tej kwestii nie ma żadnego klucza i zestaw języków jest dobierany mniej lub bardziej przypadkowo.

Najczęściej występujące języki, oprócz angielskiego, to francuski i niemiecki, ewentualnie hiszpański. Reszta to zwykle wariacje na temat Europy Wschodniej. W zaskakującej liczbie występuje język litewski. Nierzadko węgierski. Czasem czeski czy rosyjski. Z języków krajów nordyckich najczęściej chyba trafiłam na islandzki.

Koniec końców znalazłam tylko dwa filmy z szwedzką wersją językową. Są to Lorax (dubbing i napisy) i Gwiazdka Muppetów (napisy). Pocieszam się jednak, że dwa to więcej niż zero, a może znajdę jeszcze coś wśród filmów wypożyczonych. Tak czy inaczej, na pierwszy ogień poszedł Lorax. Jest to ekranizacja książki dla dzieci, ale u nas chyba niezbyt znanej.



Jak mi poszło?

Nie rozumiałam wszystkich dialogów, ale na tyle dużo, by rozumieć o co chodzi w filmie. Generalnie mało było momentów, w których nie natrafiłabym na znane mi słowa w kilku następujących po sobie zdaniach. Raz musiałam przerzucić się na inny język, bo nie wiedziałam o co chodzi.

Co mnie zaskoczyło? Szwedzki dubbing i napisy nie pokrywały się. To oczywiste - miejsce na ekranie jest ograniczone, a tekst musi być wyświetlany na tyle długo, by widz mógł go przeczytać. Tutaj jednak różnice były naprawdę znaczące. Przypuszczam, że to dlatego, że do filmu były potrzebne dwa tłumaczenia (dubbing i napisy), być może wykonywane przez dwie różne osoby. Gdybym oglądała wersję w oryginale z napisami dla niesłyszących, przypuszczam że te dwie wersje pokrywałyby się w większym stopniu.

Oglądanie filmu przy wspomnianych ustawieniach wyglądało tak, że trudno mi było skoncentrować się na jednym. Próbowałam koncentrować się na napisach, ale dialogi mi trochę przeszkadzały, bo podświadomie oczekiwałam, że usłyszę to samo co czytam. Z drugiej strony dubbing to zawsze wersja pełniejsza, nie uproszczona i pozwalająca na ćwiczenie rozumienia ze słuchu. Koniec końców z napisami rozumiałam więcej niż bez, więc obejrzałam tak cały film.

Czy mój szwedzki na tym skorzystał? Półtorej godziny słuchania / czytania to jednak półtorej godziny słuchania / czytania. Wiele razy rozumiałam całe (krótkie) zdania ze słuchu, co dało mi dużo satysfakcji. Na pewno jest to fajny sposób, by otoczyć się szwedzkim.

A jak film? Całkiem przyjemny. Duże wrażenie wywarła na mnie animacja, która jest naprawdę na wysokim poziomie. Bardzo przypadły mi do gustu numery muzyczne. :) Na pierwszy film po szwedzku jak znalazł.



zdjęcie: B Rosen via photopin cc

5 komentarzy:

  1. Pierwszy film z głowy, teraz pora na kolejne, a z każdym powinno być łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednym z pierwszych filmów, które obejrzałam w całości po szwedzku (tzn bez napisów czy lektora - jak to w polskiej telewizji) był "Król Lew", więc zgadzam się zupełnie z Twoim wyborem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje pierwsze produkcje obejrzane bez napisów w obcym języku, to któryś odcinek Grey's Anatomy (bo nie mogłam się doczekać napisów po polsku) i Der Baader-Meinhof Komplex w niemieckim kinie. Z tego pierwszego na tyle dużo zrozumiałam, że resztę serialu oglądałam już bez napisów, ale mój niemiecki nie był na zbyt wysokim poziomie i BMK na dłuży czas mnie zniechęcił do oglądania niemieckich produkcji, bo cały czas byłam przekonana, że jeszcze za na to za wcześnie. Teraz zdarza mi się włączać napisy do filmów, szczególnie wtedy, kiedy właśnie bohaterowie mówią slangiem, albo jest dużo głośnej muzyki/hałasów w tle. Bajki to zawsze dobry wybór, jeśli chodzi o rozpoczęcie oglądania filmów w obcym języku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki Ci, o Wielki Internecie, za to, że natrafiłam na ten wspaniały blog! :)

    Mniej więcej w maju zaczęłam się zastanawiać, co mam dalej robić ze swoim życiem. Skończę za rok studia, pracy nie ma, a wieczne ciułanie od 1 do 1 wpędza mnie w depresję.
    Postanowiłam, że jak zmieniać swoje życie, to tak całkowicie, bez ograniczeń i stanęło na tym, że na 100% wyjadę za granicę. Ale głównym celem nie będzie praca, a życie.
    Nastąpiła burza mózgów, gdzie wyjechać, by to miejsce spełniło moje wymagania.
    I po przeanalizowaniu wielu za i małej ilości przeciw doszłam do wniosku, że tym moim miejscem będzie Szwecja :) A więc do dzieła, wypadałoby zacząć uczyć się szwedzkiego! Sama przyjemność :)

    Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie miała słomianego zapału :) Znalazłam książki do nauki, pomoce w Internecie, zakupiłam fiszki (z Edgarda). Ale wiadomo, to sesja, to wyjazd to jeszcze milion innych rzeczy i nadal nie zaczęłam się szwedzkiego.
    Stwierdziłam, że muszę w końcu obudzić się z tego letargu i wziąć ostro do roboty, bo jak się dobrze nie przygotuję, to z wyjazdu będą nici i nadal będę tkwiła w tej paskudnej rzeczywistości.

    W planach mam także naukę niemieckiego, ale za to się jeszcze w ogóle nie zabrałam :D

    Przejrzę Twój blog od deski do deski i mam nadzieję, że mnie tak zainspiruje, że nauki przyjdzie mi łatwo i bezboleśnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że znajdziesz tu dużo przydatnych informacji. Powodzenia w nauce!

      Usuń